Każdy, kto uważa Hiszpanię za kraj, w którym można się tylko smażyć pod Słońcem, oglądać corridę, jeść paellę i popijać zimną sangrię ogromnie się myli. Jak się tego przekonać? Wystarczy odwiedzić drugi biegun Hiszpanii – Galicję! Tutejszy język jest bardziej zbliżony do portugalskiego a wśród soczystej zieleni, pagórków, pięknych zatok oceanu i dudziarzy grających tutejszą „Jota gallega”, można poczuć się bardziej jak w Irlandii niż stereotypowej Hiszpanii!
Region jest powszechnie znany wśród Europejczyków od ponad tysiąca lat, za sprawą pustelnika Pelajo, który w 813 AD, odkrył miejsce pochówku św. Jakuba, dzięki gwiazdom, które wskazały mu drogę. Właśnie, dlatego, nazwa jednego z galicyjskich miast, nawiązuje do tej legendy. Campus Stellae oznacza Pole Gwiazd, co po pewnym czasie przekształciło się w Compostela. W Santiago de Compostela, na miejscu pochówku powstała świątynia, która stała się jednym z trzech najważniejszych ośrodków kultu chrześcijańskiego, obok Rzymu i Jerozolimy. Niestety muzułmanie, którzy władali całym południem Półwyspu Iberyjskiego w 997 AD zdobyli i zniszczyli całe Santiago, ale grób św. Jakuba cudownie ocalał. Po rekonkwiście w XI wieku stało się częścią Królestwa Asturii. Symbolem Camino de Santiago, (szlaku prowadzącego z większości europejskich krajów do Santiago) jest małża św. Jakuba. Oprócz symbolu religijnego, to również świetny symbol kulinarny, który bardzo dużo mówiący o regionie. Ponieważ będąc w Galicji nie sposób nie spróbować owoców morza, wszak tutejsze są uważane za najlepsze w Hiszpanii, jak i całym Półwyspie Iberyjskim. Wspólnota autonomiczna Galicji jest największym eksporterem ryb i owoców morza w całej Hiszpanii.
Wcześniej wymienione małże św. Jakuba(przegrzebki), omułki, ostrygi, pąkle, langusty czy ośmiornice to tylko część z ponad stu rodzajów owoców morza, które się tu wyławia. Te ostatnie najczęściej przygotowuje się tu w tradycyjny sposób – tworząc „Pulpo a la gallega” lub w języku galicyjskim ” Pulpo a Feira”, czyli ośmiornicy gotowanej w wodzie (przepis już wkrótce), podawanej z gotowanymi ziemniakami i pokrojonymi w plastry, polane obficie oliwą z oliwek i posypane sproszkowaną czerwoną papryką. Potrawa najczęściej podawana jest w formie tapas i można ją znaleźć, nie tylko w Galicji, ale również w całej Hiszpanii.
Bardzo tradycyjną potrawą jest również vieira, którą szczególnie warto spróbować będąc w Santiago de Compostela. Jest to przegrzebek (ten sam, który jest symbolem Camino de Santiago), który jest pieczony z siekaną cebulką, bułką tartą i pietruszką i serwowany w swej muszli.
Odwiedzając kolejne galicyjskie miejscowości, coraz częściej jadłem owoce morza w różnym wydaniu i każde świetnie komponowało się z regionalnymi galicyjskimi winami, takimi jak słynne Ribeiro czy Rias Baixas. Pewnego dnia w Vigo, w restauracji słynącej ze świetnie przyrządzanych i świeżych owoców morza, poprosiłem kelnerkę o potrawę, która najlepiej odda klimat, kulturę i smak Galicji.
Po pewnej chwili, kelnerka nalała mi zupę. Była ona pełna różnych owoców morza i zapachem przypominała, że znajduję się w najwłaściwszym miejscu, by poznać to, z czego cała Galicja jest dumna… Wiem, że brzmi to bardzo doniośle, ale moment, w którym spróbowałem pierwszej łyżki galicyjskiej „Sopa de Mariscos” (z hiszp. zupy z owoców morza), stwierdziłem, że uczuciem można darzyć nie tylko ukochana osobę, własnych rodziców czy naszych domowych pupili, ale również potrawę, która skrywa w sobie wspaniałą historię regionu, jej kulturę i tradycje. Był to moment, w którym zakochałem się w owej zupie od pierwszego zjedzenia!:)
PS:, Jeśli jesteś fanem owoców morza, z pewnością Galicja stanie się Twoim drugim domem. Życzę Wam byście przeżyli coś podobnego. Na co czekacie?